Sladek Sky Technology GROUP - Polska | Iskra
Z górki
Mamy wakacje roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego. Stoję boso na plaży w Świnoujściu. Spodnie w kant. Pozłacane okulary Winchester'a na nosie. Ręce skrzyżowane na piersiach. Uśmiech na twarzy.
Wśród plażowiczów naliczyłem przed chwilą sześćdziesiąt dziewięć reklamówek ze znakiem naszego sklepu. Od dawna wiem, na czym polega otwieranie niewidzialnej bramki.

Nikt już nie pamięta naszego pierwszego bezimiennego stoiska na pierwszym piętrze pewnego domu towarowego w mieście Kędzierzyn - Koźle. Od tamtego czasu wykupiliśmy jedenaście sklepów lub stoisk konkurencji, a nasze sklepy znajdują się w Kędzierzynie - Koźlu, Lublińcu i sezonowo w Świnoujściu.
Stawiam na własną markę. Uważam, że wiedząc na czym polega otwieranie niewidzialnych bramek, powinniśmy posiadać własny znak towarowy. Ówczesne otwieranie bramki polega na częściowym zastąpieniu personelu tablicami z informacjami dla klientów. W ten sposób klienci wchodzą na sklep bez obaw, że ktoś zapyta ich np. w czym mogę pomóc. Ta technika okazuje się skuteczna. Sprzedaż wzrasta.
W zakresie produkcji tych tabliczek współpracujemy z "Evolution". Maciek Żalik, geniusz i właściciel tej firmy, tworzy z silniczków, kabli posklejanych plastrem, pasków zębatych, profili aluminiowych i zakurzonych komputerów bez obudowy ... ploter ... tnący. Wtedy nie było jeszcze tak dostępnego druku na folii jak dzisiaj. Każda tablica od największej do najmniejszej, powstaje z folii wyciętej, tym właśnie, nadającym się na centralny element scenografii filmu sensacyjnego, ploterem. Następnie folię tę, naklejamy na plastikowe płytki o grubości od trzech do dziesięciu milimetrów. Im większa płytka tym grubsza. Przykłady tutaj.
Celujemy w wysoką jakość. To chyba pokłosie wizyty w Stambule. Sprzedajemy góry i doły. Góry to koszulki, koszule i kurki. W tym zakresie współpracujemy głównie z LPP i CARRY, przy czym CARRY jest wtedy najlepszym produktem na rynku. W segmencie koszulek oczywiście. Marka CARRY jest synonimem wysokiej jakości i stosunkowo niskiej ceny. Nie było wtedy czegoś lepszego, ... niż CARRY. Może dlatego firma ta nie zrobiła takich pieniędzy, jak LPP. CARRY to dzisiaj 111 salonów w Polsce. LPP to: RESERVED, CROPP, HOUSE, MOHITO, sinsay. Gigant. Polski gigant.
Doły to spodnie. Na naszych półkach leżą produkty firm: Pierre Cardin, Americanos, IML, Lewis i kilku innych. Najlepiej odszytymi spodniami męskimi są produkty Pierre Cardin. Porównywałem je potem wielokrotnie z innymi. Byłem kiedyś nawet w sklepie Armaniego w Wenecji. Armani nie był lepszy. Był droższy.
Najlepiej skrojonymi spodniami dla kobiet, są spodnie Pani Bożeny Fiejtek. Pani Bożena, niegdyś dealer marki IML, tworzy własną kolekcję spodni dedykowaną głównie kobietom. Oczywiście opatruje te produkty nazwą ... "The Mission", bo jakżeby inaczej. Mając na półkach Misje, bo tak nazywaliśmy te spodnie, plus całą resztę, jesteśmy najlepsi w kategorii jeansów dla kobiet. Chcesz wiedzieć, na czym polegała ta najlepszość? Proszę bardzo.
Przypominasz sobie nasze bezimienne stoisko cztery na cztery metry? To teraz powiększ je do trzystu metrów kwadratowych i dodaj do tego ten znak przytwierdzony łańcuchami do sufitu na wejściu. Podłoga lastriko. Sufit wysoki. Ocynkowany blachotrapez. To się nie zmieniło. Na środku sklepu stalowy ring cztery na cztery metry. Boki tego ringu to stalowe, potężne, okrągłe słupy, do których na szeklach przyczepione są grube, żółte liny. Jak na prawdziwej, bokserskiej arenie. Podłoga ringu to szesnaście stalowych, ocynkowanych krat o tak drobnych oczkach, że można po nich chodzić w damskich szpilkach. Poniżej podłogi dwadzieścia stalowych słupów, które wspierają tę konstrukcję. Słupy pod podłogą mają tę samą średnicę co te boczne. Na ring wchodzi się po stalowych schodach, wykonanych z tych samych krat co podłoga. Na ringu koszule i kurtki na stalowych wieszakach. Obok ringu stoi drewniany domek Baby Jagi. To przymierzalnia dla dzieciaków. Sklep okala płot. Słupy płotu to stalowe belki o nieregularnych kształtach. Każdy bok takiego słupa to osobna blacha połączona ordynarnym spawem z blachą kolejnego boku. Słup ma grubo ponad dwa metry wysokości. Przyspawany jest do stalowej podstawy o wymiarach około czterdzieści na czterdzieści centymetrów. Ta podstawa wycięta jest równie ordynarnie palnikiem z płyty stalowej o grubości sześciu centymetrów. Każda podstawa to inny kształt. Słup zawęża się ku górze. Bok takiego słupa ma u dołu około trzydzieści centymetrów szerokości, a u szczytu około dwadzieścia. Każdy jest inny, bo każdy bok każdego słupa wycinany jest palnikiem "na oko". Wszystko pięknie wyczyszczone do nagiej stali i pomalowane utwardzonym, bezbarwnym lakierem samochodowym. Pomiędzy słupami stalowa siatka.
Na głównej ścianie sklepu, tej na wprost wejścia, bilbord IML. Na bilbordzie pustynia, facet z kijem i chustką na głowie plus piękna dziewczyna. Oboje w jeansach. Do tej samej ściany przytwierdzone są cztery kabiny. Każda oddzielona stalowym słupem odpowiednio mniejszym. Kabiny przedzielają płyty obite białym skajem z ponabijanymi guzikami jak na drzwiach, które chcemy wygłuszyć. W środku kabin wielkie lustra. Kotary z jeansu oczywiście z logotypem ... "The Mission". Do tego regały. Każdy regał to pięć szerokich stalowych półek wykonanych ze stalowych prętów plus dwa stalowe słupy po bokach. Na całym sklepie wiele stojaków na wieszaki w tym samym stylu. Designu dopełnia lada. Blat lady to płyta stalowa o grubości sześciu centymetrów szeroka na sześćdziesiąt kilka i długa na sto pięćdziesiąt kilka centymetrów. Też ordynarnie wycięta palnikiem, idealnie wyszlifowana do nagiej stali i pomalowana tym samym co słupy lakierem.
Za produkcję wszystkich elementów stalowych z wyjątkiem krat ringu, odpowiedzialny był mój były nauczyciel Pan Antonii Pasek. Kolejny geniusz z naszego grajdoła. Pamiętam jak Pan Antonii mówił do mnie. - Sławek. To nie ma być ładne. To ma być toporne, ordynarne, krzywo przycięte, brzydko pospawane. Dopiero wtedy osiągniemy styl, o jaki nam chodzi. Inaczej nigdy nie osiągniemy celu. Skąd to wiedział, skoro nigdy tego nie robił? Nie wiem, ale miał rację i cel osiągnęliśmy. To Jego zasługa, że trzystumetrowiec tak wyglądał. Pamiętam jak kiedyś przyjechała z Warszawy delegacja Mustang - Polska. Powiedzieli, że nie widzieli lepiej zrobionego sklepu ze stali. Powiedzieli, że ten design zupełnie nie pasuje do tego miasta, że miasto za małe, że nikt tu tego nie docenia, bo konkurencji nie ma i że zbankrutuję przez zbyt wysokie koszty. Ten wystrój kosztował fortunę i nie mam pojęcia, jakim cudem było nas na to stać. U szczytu powodzenia nasza firma zatrudniała ponad dziesięć osób.
Teraz opowiem Ci o sprzedawaniu, bo to jest najciekawsze. Pamiętasz, jak ubierałem Panią o biodrach Jennifer Lopez? Teraz jest tak samo. Każdą z klientek najpierw ubieramy w pierwsze spodnie i to jest nasz punkt odniesienia. Potem szukamy tak długo kolejnych, aż osiągamy ideał. To szukanie ideału zawsze wiąże się z dyskusją o tym, co chcemy osiągnąć. Podstawą był obwód nogawki w kroku. Tu musiało być idealnie. Brak luzu w tym miejscu powodował, że na nogawce na wysokości kroku powstawały wyłącznie zmarszczki poprzeczne. Chodziło o to, by osiągnąć dokładnie taki efekt, jak przy zginaniu skóry na nodze miejscu, gdzie biodro przechodzi w udo. Gdyby był w tym miejscu zbyt duży luz, tworzyłyby się tam zmarszczki wzdłużne. Takie od góry do dołu. Zmarszczki wzdłużne, czyli wałkowanie się materiału obu nogawek pomiędzy udami na wysokości kroku, czyli w najbardziej intymnym miejscu kobiety, to najpaskudniejszy z paskudnych efekt źle dobranych kobiecych spodni. Klientki wiedziały, czego szukamy, ponieważ widziały, jak były ubrane ich siostry, mamy, koleżanki, przyjaciółki. U nas nie było przypadków. Nie było ubierania spodni i patrzenia potem w lustro, czy mi się podoba. U nas było inaczej. Najpierw była dyskusja o tym, jak mają wyglądać spodnie na figurze tej klientki, którą właśnie ubieramy, a dopiero potem było szukanie odpowiedniego modelu. To zupełnie zmieniało postać sprzedawania. Prawie każda klientka, której udało się dopasować spodnie zgodne z założeniami, kupowała te spodnie. Naszym celem była smukłość. Ten cel - najważniejszy przecież dla każdej kobiety - nazywałem ... maksymalną, matematyczną smukłością optyczną. W końcu smukłość, to stosunek szerokości do długości, czyli była to też matematyka.
Hitem były Misje Pani Bożeny. Pamiętam, jak dyskutowaliśmy z Panią Bożeną o tym, jak mają być skrojone. Były przecież różne kroje na różne sylwetki. Trzeba było sterować optyką kroju. Sposobem wszycia kieszeni. Wielkością luzu tam, gdzie spodnie nie przylegają idealnie do ciała, a wszystko to w odniesieniu do konkretnego kroju w konkretnym rozmiarze. Kwintesencją sterowania tą optyką, był makijaż. Makijaż na spodniach to starcie koloru, czyli rozjaśnienie środka nogawki od góry do dołu. Chodziło o to, by sterować optyką nogawki spodni, a w ten sposób optyką kobiecej nogi dokładnie tak samo, jak steruje się optyką kobiecej twarzy nakładając makijaż. Tam gdzie makijaż jest jasny widać go bardziej, tam gdzie ciemniejszy, mniej. Misje wykorzystywały ten efekt z premedytacją, a klientki to uwielbiały, ponieważ czuły, że komuś zależy na tym, jak wyglądają. Były kolejki do kabin. Były głosy matek do córek słuchaj tego Pana. Było zadowolenie z pracy.
Nie operowaliśmy pełnymi nazwami spodni. Nie było na to niekiedy czasu. Operowaliśmy kodami. Moje dziewczyny były tak dobre, że po jakimś czasie niektóre klientki wręcz nie życzyły sobie, bym to ja je ubierał, ponieważ uważały, że nie jestem w tym najlepszy. I rzeczywiście nie byłem. Dziewczyny wymyśliły recepty. Jak czegoś brakowało, to wypisywały kod spodni, których brakowało na półce i czekaliśmy, aż dojadą. Niekiedy dzwoniliśmy do klientek informując, że konkretny model już jest dostępny, a niekiedy klientki same przychodziły z receptą i pytały, czy model z recepty można już kupić. Dziewczyny wymyśliły to tak, że modele z recept dodatkowo przemierzane były ręcznie, by wykluczyć błąd. To było genialne. Niestety nie byłem wtedy na tyle dojrzały, by je za to pochwalić. Mam nadzieję, że ten tekst zrekompensuje Im, w jakiś niewielki niestety sposób, ten oczywisty błąd.
Fajna scena. Któregoś dnia przychodzi zdyszana dziewczyna. Sto siedemdziesiąt kilka centymetrów wzrostu. Biodro osiemdziesiąt osiem o obwodzie. Figura modelki. Śliczna buzia. Elokwentna widać, że wykształcona. Wpada na sklep i mówi. Dzień doby. Jutro otwieramy oficjalnie fabrykę Opla w Gliwicach i mój szef kazał mi przyjść w jeansach, bo mamy po halach chodzić. Byłam wszędzie. W Katowicach, w Bytomiu, w Gliwicach, ale tam nic na mnie nie ma. Wszystko albo za krótkie, albo wisi. Ktoś mi powiedział, że mam tu przyjechać i że Tu jest taki Pan, który się na spodniach zna i że on mnie ubierze. Patrzę na dziewczynę. Widzę wymiary. Metr mam w oczach do dzisiaj i mówię.
- Ale ja mam tylko jedną parę spodni na sklepie w Pani rozmiarze. Dziewczyna składa ręce jak do modlitwy i mówi.
- Jedne wystarczą. Ubiera. Wygląda idealnie. W końcu modelka. Dziwi się, że pierwsza para i od razu ideał. "Americanos" model 264 (chyba), rozmiar 26/34, to już na pewno.
Kolejna fajna scena. Przychodzi klientka. Kupuje tak ze siedem par spodni, ale i tak czeka na kolejne, które musimy dla Niej zamówić. Pytam. - Po co Pani tyle par spodni, a Ona. - Mieszkam na Florydzie, a tam nie ma takiego sklepu.
Targi poznańskie. Pabia Moden chwali się, że kupiła licencję na produkcję i sprzedaż jeansów pod marką Pierre Cardin. Pytam, jak mają być skrojone te spodnie, ale oni jeszcze tego nie wiedzą. Zaczynam opowiadać, co wiem o optyce kobiecych nóg i bioder w spodniach. Matematycznym stosunku szerokości do długości. Makijażu. Zmarszczkach wzdłużnych i poprzecznych. Potem widzę przed sobą duże oczy i słyszę słowa. - Pani Basiu (chyba Basiu) kawa dla tego Pana. Musi nam Pan powiedzieć wszystko, co Pan wie. I rzeczywiście miałem jakiś minimalny wpływ na to, jak wyglądały spodnie Pierre Cardin od Pabia Moden. Fajne czasy. Czułem się wtedy ... ważny.
Pod górkę
Nadal trwa rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy. Odkrywam komputer. Zaczynam rozumieć, jaki potencjał ma to urządzenie. Od razu mam najnowszy model z programem operacyjnym Windows 98.
Chwilę po tym jak poznaję potencjał komputera, odkrywam Internet. Zastanawiam się wtedy, jak mogłem wcześniej bez niego żyć! Dużo później zrozumiałem, w jaki sposób cyfryzacja miała wpływ na przyspieszenie procesu koncentracji, ale ... nie wyprzedzajmy faktów.

W roku tym Joseph Sliglitz nie napisał jeszcze swojej książki Globalizacja. Nie dostał jeszcze przecież Nobla. To było dopiero za trzy lata. Nie znaczy to jednak, że procesy, które opisał w tej książce nie miały miejsca, wręcz przeciwnie, byliśmy wszyscy w środku tych ... tajfunowych wydarzeń. Nie było też Końca z nędzą Jeffreya Sachsa. Tego Jeffreya Sachsa, który chwali się w tej książce, że to on na w ciągu jednej nocy, w redakcji Gazety Wyborczej pisze plan później zwany planem Balcerowicza. Plan Balcerowicza wiemy, czym był. Plan ten to takie ... zamknięcie niewidzialnej bramki dla Polaków. Byliśmy tak dobici sytuacją panującą w Polsce, że nie reagowaliśmy na sprzedawanie polskich przedsiębiorstw za grosze. Zamknięcie niewidzialnej bramki dla Polaków, było równoznaczne z otwarciem bardzo już widzialnej bramki dla kapitału zagranicznego. Każdy, kto tylko miał odwagę tu przyjechać, dostawał kredyt i kupował, co chciał. Łapówkarstwo urzędników. Kupowanie ustaw w polskim Sejmie za trzy miliony dolarów - afera była. Wykupywanie majątku Polaków pieniądzem z księżyca, no bo przecież wiesz, skąd pieniądze bankach się biorą. Eldorado przećwiczone w Afryce lata wcześniej, czyli kolonizowanie krajów przez przedsiębiorstwa prywatne i instytucje państwowe pieniądzem drukowanym, czyli po koszcie zerowym. Żart? W życiu. Najpoważniejsza na świecie doktryna, najpoważniejszego na świecie kraju. Już Ci wyjaśniam, na czym polegał ten ... "biznes".
Pamiętasz, kiedy wybuchła II wojna światowa? No wiem. W Polsce pierwszego września trzydziestego dziewiątego, ale na świecie uważa się inaczej. Japończycy i Chińczycy uważają, że druga wojna rozpoczęła się incydentem w Mandżurii. W Afryce uważa się, że jej początek to atak Włoch na Abisynię. Czesi i Słowacy uważają inaczej. Rosjanie również, a Amerykanie wiadomo Pearl Harbor. Teraz zapytam Cię, czy wiesz, jak skoczyła się ta wojna i co o było jej najpoważniejszym efektem. Pomińmy oczywiście to, że ZSRR zgrubło. Nie wiesz? To pogadajmy. O czym? Odpowiem tak. Jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze, zawsze, zawsze i zawsze chodzi o ... pieniądze.
Pamiętasz, jakie państwo było największym państwem na świecie przed drugą wojną? Wielka Brytania. Wielka Brytania naprawdę była Wielka. Mówiło się, że słońce nigdy nie zachodzi nad United Kingdom. Kto po roku tysiąc dziewięćset trzydziestym pierwszym dodrukowywał, przepraszam ... wydobywał pieniądze na księżycu dla United Kingdom? Oczywiście rząd United Kingdom, no bo kto. Teraz uważaj. Skoro. United Kingdom. Wprowadza na własnych terenach swój, własny, nowo dodrukowany, przepraszam ... nowo wydobyty na księżycu pieniądz, to czy rozdaje go za darmo? Owszem ma ten pieniądz za darmo, no może nie za darmo, a po koszcie papieru i farby, ale czy rozdaje go za darmo? Absolutnie nie. Jeśli udziela w pieniądzu tym kredytu, to należy go spłacić, a jeśli kupuje coś za ten pieniądz, to po jakim koszcie? Księżycowym, czyli zerowym. Wyobraź sobie teraz, jaki to zysk wprowadzać pieniądze, które masz za darmo na tak dużym terenie. Pamiętaj! Księżycowy biznes, czyli drukowanie pieniądza i skuteczne wprowadzanie go na świat, to największy biznes na planecie ziemia. Ten, kto skutecznie wprowadza na świat najwięcej księżycowego pieniądza, ten światem tym rządzi, ponieważ im więcej pieniądza dodrukowanego na świecie, tym większa jego część należy do tego kogoś, komu pieniądz ten udało sie na świat skutecznie wprowadzić. Logiczne prawda? Logicznym też jest, że ten, kto chce skutecznie wprowadzać najwięcej księżycowego pieniądza na świat, musi doprowadzić do tego, by jak największa część tego świata używała codziennie tej księżycowej waluty. W ten sposób luzowanie ilościowe, przepraszam ... wydobywanie pieniądza na księżycu, staje się bardziej wydajne. W ten sposób ten, kto luzuje najwięcej, przepraszam ... ten kto kopie na księżycu najwięcej, musi jednocześnie posiadać największą armię świata, ponieważ nader często i na pewno, musi bronić się przed przejęciem tego "biznesu" przez tych, którzy też chcieliby pokopać sobie trochę swojej, własnej waluty i wprowadzić ją do światowego obiegu, ale nie mogą, bo armię mają za słabą, bo ich pieniądza nikt na świecie używać nie chce, jak na przykład naszej nieszczęśliwej złotówki stop. Rozumiesz mam nadzieję, że używając przenośni nie przenosimy się na księżyc, a twardo stąpamy po ziemi opisując największy na świecie kraj, który tym samym posiadał największe możliwości dodruku pieniądza, przepraszam ... wydobywania tego pieniądza na księżycu. Muszę być konsekwentny. Dalej obserwujemy, co stało się z państwem, nad którym słońce nigdy nie zachodzi.
Po drugiej wojnie Stany Zjednoczone zażądały od United Kingom rekompensaty za to, że pomogły temu krajowi obronić się przed Hitlerem. Jak Wielka Brytania spłaciła swój policzalny i niepoliczalny dług wobec USA? Między innymi godząc się na to, by pieniądze na świecie mogły dodrukowywać, przepraszam ... wydobywać na księżycu Stany Zjednoczone. Skoro zgodziła się na to Wielka Brytania, zgodził się na to cały świat. Wydarzenie to znamy z historii jako Bretton Woods.
"Biznes", który cały czas staram się opisywać, nazywany inaczej Consensusem Waszyngtońskim, polegał na tym, by Stany Zjednoczone Ameryki, wykorzystując instytucje Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, mogły udzielać kredytów państwom postkolonialnym, tym zatwierdzonym w Breton Woods pieniądzem. Państwa postkolonialne to te, które po okresie kolonializmu uzyskały niepodległość. Tu masz film. Zerknij jak Wielka Brytania rosła przez kilkaset lat i potem jak szybko upadła po drugiej wojnie. Te wszystkie kolonie, które utraciła zarówno Wielka Brytania jak i inne państwa, to Eldorado do wprowadzania na teren tych nowych państw, a byłych kolonii, pieniądza drukowanego, przepraszam ... wydobywanego na księżycu przez USA. Tego pieniądza, na który cały świat się zgodził w Bretton Woods.
Aby wprowadzić księżycowy pieniądz na tereny państw kolonizowanych na nowo, tyle że teraz kolonizowanych przez USA, wysyłano tam pięknie ubranych, wykształconych i elokwentnych młodych ludzi. Ich zadaniem było rozdawanie księżycowego pieniądza na prawo i lewo, i w ten sposób "przekonywanie" tamtejszych urzędników państwowych do zapożyczania własnego kraju pieniądzem oczywiście księżycowym oraz sprzedawania za tenże księżycowy pieniądz majątku własnego kraju firmom prywatnym. Żart? W życiu. Gdyby Polak, który był świadkiem tych wydarzeń nie nagrał filmu i nie opowiedział o tym, sam bym nie uwierzył. Tu masz krótszy, a tu dłuższy film. W ten sposób Consensus Waszyngtonski, przepraszam, "biznes" ... umożliwiał wprowadzanie na świat amerykańskiego dolara. W ten sposób USA stawały się właścicielem długu państw postkolonialnych, kolonizowanych na nowo. USA stawały się też właścicielem wszystkiego, co tylko udało się kupić ze ten najtańszy na świecie, wydobywany na księżycu, przepraszam ... wydobywany w USA przecież, pieniądz.
Czy przedstawiając fakty w takim świetle, w jakim je właśnie przedstawiłem, chcę powiedzieć, że ... uważaj ... USA rękami prywatnych firm najpierw sponsoruje Hitlera i doprowadza do wojny. Następnie własnym przemysłem zbrojeniowym eskaluje tę wojnę zarabiając na tym. Następnie prowokuje atak na Perl Harbor i bierze w niej udział. Następnie wygrywa tę wojnę i za pomoc w jej wygraniu żąda od świata prawa zarządzania światowym systemem pieniądza. Następnie doprowadza do zrzeczenia się koloni przez United Kingom i inne kraje posiadające kolonie po to, by przygotować sobie teren do wprowadzania dolara wykopywanego na księżycu, na teren tych krajów. Następnie kolonizuje te postkolonialne kraje dolarem z księżyca i w ten sposób pół świata używa codziennie tego dolara, i w ten sposób USA staje się właścicielem tej połowy świata?
Czy przedstawiając fakty w takim świetle, chcę powiedzieć, że "biznes", który cały czas opisuję, był włącznie z drugą wojną ... zaprojektowany, czyli zaplanowany wcześniej? Zaplanowany po to, by wykupić pieniądzem wydobywanym na księżycu połowę świata? Czy to właśnie chcę powiedzieć? Tak wprost?
Otóż tak. To właśnie chcę powiedzieć. Chcę powiedzieć, że tak to właśnie wygląda! Że przyglądając się historii, trudno jest inny wniosek wysnuć.
Jak mielibyśmy w takim razie nazwać taki plan, gdyby rzeczywiście takim planem był? Skórwysyństwo? Największe na świecie skórwysyństwo? Skórwysyństwo przez ó zamknięte? Czy takie właśnie określenie pisane przez ó zamknięte, pasowałoby do opisania jednym słowem ... takiego ... planu? Jak sądzisz? Podyskutujmy. Start.
Jeden. Czy rzeczywiście było tak, że USA zaplanowało drugą wojnę po to, by wiele lat później przejąć kontrolę nad światowym system pieniądza po to, by móc potem dodrukowywać własny pieniądz i kupić za to pół świata? Tego się nigdy nie dowiemy, ponieważ ci ludzie, którzy mogli coś takiego zaplanować blisko sto lat temu, dawno już nie żyją. Dwa. Czy rzeczywiście było i jest tak, że Stany Zjednoczone wprowadzały i nadal wprowadzają najwięcej własnego pieniądza nieopartego w złocie na światowy rynek? Tak. Trzy. Czy rzeczywiście jest tak, że wprowadzanie tego pieniądza pomaga firmom i instytucjom zasilanym tym pieniądzem przejmować kontrolę nad majątkiem w większości krajów świata? Tak. Cztery. Czy z punktu widzenia kogoś, kto na tym traci, taki proceder można nazwać skórwysyństwem? Tak. Po co tracę dwie noce układając ten tekst? Już wyjaśniam.
Chodzi o to, że księżycowy biznes pomógł i nadal pomaga USA osiągać przewagę nad innymi państwami i w ten sposób być strażnikiem globalnego "porządku". Zauważ też, że wprowadzaniem księżycowego pieniądza na globalny rynek pomagają zajmować się największe światowe instytucje finansowe. Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. W ten sposób USA i te dwie instytucje można nazwać największą pralnią brudnych pieniędzy na świecie. Można? Można tak powiedzieć. Czy to jest skórwysyństwo? Jest? Tak, czy nie? Chodzi o to, że nie do końca. Dlaczego? Ponieważ z jednej strony księżycowy pieniądz rzeczywiście pomaga Stanom Zjednoczonym ustanawiać własny porządek na świecie i kupować ten świat pieniądzem pochodzącym z księżyca, czyli za darmo, i ten fakt większość z nas uważa, owszem za skórwysyństwo. Z drugiej jednak strony to skórwysyństwo, czyli pilnowanie przez USA własnego porządku na świecie z pomocą księżycowego pieniądza, skutkuje najdłuższym okresem globalnej prosperity. Nigdy jeszcze w całej znanej nam historii, ludziom nie żyło się spokojniej i bardziej dostatnio. W perspektywie globalnej oczywiście. W ten sposób trudno stwierdzić, czy księżycowy biznes pomagający USA zarządzać innymi krajami na świecie, to najgorsza czy najlepsza rzecz, jaka przydarzyła się ludzkości. Po co cały ten wywód? Otóż przede wszystkim po to, by wypromować słowo "skórwysyństwo". Chodzi o to, by każdy, kto przeczytał ten rozdział Przygody życia wiedział, że słowo "skórwysyństwo" przez ó zamknięte jest sygnałem do rozpoczęcia dyskusji o tym, czy globalna dominacja USA z pomocą księżycowego pieniądza to najgorsza, czy najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się ludzkości. Meta.
Jak sądzisz, czy przedstawiając moją, własną, literacką interpretację dotyczącą ... Planu Balcerowicza, definicji pieniądza fiducjarnego, porozumienia Bretton Woods, rozpadu United Kingom, Consensusu Waszyngtońskiego, luzowania ilościowego, postkolonializmu i neokolonializmu, funkcji Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego napisałem prawdę, pół prawdę, czy zupełnie zmyśloną historię?
Nie odpowiem na to pytanie. Ty musisz się tym zająć i to sprawdzić. W ten sposób uruchamiam w Tobie ciekawość. W ten sposób sprawiam, że to czytasz. W ten sposób zaczynamy się poznawać. W ten sposób otwieram niewidzialną bramkę i przemycam do Twojego umysłu informacje o tym, że ...
Pieniądz księżycowy, to pieniądz fiducjarny, czyli umowny, czyli niewymienialny na złoto lub srebro, czyli taki, którym posługujemy się na co dzień, czyli taki, który możemy dodrukować w dowolnej ilości.
Że inflacja bierze się przede wszystkim z dodruku pieniądza fiducjarnego i jeśli ktoś wmawia Ci, że powodem obecnej inflacji na świecie jest wojna na Ukrainie, to znaczy, że chce Cię oszukać, a jeśli chce Cię oszukać, to najprawdopodobniej dlatego, aby odebrać Ci Twój majątek prywatny oraz majątek kraju, którego jesteś obywatelem z pomocą tego dodrukowanego pieniądza, ponieważ na tym polega proces koncentracji.
Że proces koncentracji to zjawisko, które znamy wszyscy, a objawia się ono tym, że w konfrontacji pomiędzy bogatym i biednym prawie zawsze wygrywa ten bogaty i dlatego proces ten z czasem doprowadzi do tego, że świat stanie się własnością jednej, najbogatszej osoby na świecie jeszcze w XXI wieku, a Ty, jeśli twierdzisz, że scenariusz ten nam, wszystkim nie zagraża, narażasz się na określanie siebie mianem ignoranta.
Że im większa jest globalna skala dodruku pieniądza fiducjarnego liczona w jednostce czasu, tym bardziej przyspiesza globalny proces koncentracji, który polegając na utracie własności zauważany jest przez każdego z nas codziennie.
Że gdyby nie było dodruku pieniądza, to mielibyśmy deflację. Deflację mamy wtedy, gdy bułka kosztująca dwadzieścia lat temu trzydzieści groszy, kosztuje dzisiaj piętnaście groszy, czyli mniej niż kiedyś.
Że Consensus Waszyngtoński to rzeczywiście doktryna, która z pomocą Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego umożliwia Stanom Zjednoczonym poszerzanie wpływów na świecie.
Że nasza narodowa bieda spowodowana jest głównie tym, że większość infrastruktury bankowości, przemysłu i handlu nie należy do polskich firm i w ten sposób realna, prawdziwa wartość powstała z naszej, wspólnej pracy w postaci zysków tych firm transferowana jest za granice Polski, co generuje coraz większy narodowy dług, ponieważ pozwalając na odpływ pieniądza nabywamy dług, by funkcjonować, jako gospodarka.
Że jedynym sposobem na zahamowanie odpływu z Polski zysków firm zagranicznych, jest zjednoczenie się Polaków wokół koncepcji uszczelnienia rynku FMCG, ponieważ na realizację jakiekolwiek innej, skutecznej koncepcji po prostu nas nie stać.
Że koncepcja ta polega na stworzeniu najpopularniejszego miejsca kupowania w polskim internecie zbudowanego wyłącznie z tych polskich firm, które w większości pozostawiają zysk z handlu w Polsce, w oparciu o to rozwiązanie.
Że koncepcja ta polega też na stworzeniu sieci kilkudziesięciu tysięcy lokalnych magazynów towarów, których zadaniem jest dostarczanie do naszych mieszkań i domów towaru kupionego w tych magazynach za pośrednictwem najpopularniejszego miejsca kupowania w polskim internecie.
Że koncepcja ta polega również na kupowaniu i budowaniu lokali wielkości dyskontów blisko sklepów zagranicznych po to, byśmy mieli szansę omijać szerokim łukiem każdy sklep nie należący do polskich firm.
Że koncepcja ta wdrażana jest po to, byśmy wysiłkiem całego polskiego społeczeństwa zahamowali odpływ z Polski tego pieniądza, który pochodzi z naszych codziennych zakupów.
Że koncepcja ta zwana też planem odbudowy polskiego handlu aktywowana jest ogólnonarodowym głosowaniem w tym miejscu.
Że głosowanie to uruchamiane jest filmem Głos z piwnicy, a wspomagane tekstem, który teraz czytasz, ponieważ tylko do tego celu został on napisany.
Że wizja umożliwiająca stworzenie tej koncepcji powstała w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku, czyli w roku, który właśnie opisuję, w tym rozdziale Przygody życia.
Że zgodnie założeniami my, Polacy mamy realizować koncepcję tę tak długo, aż przekażemy całą infrastrukturę handlu w Polsce polskim firmom i w ten sposób będziemy bogacić się tym pieniądzem, któremu nie pozwolimy odpłynąć.
Że realizacja tej koncepcji jest moim życiowym celem i przekonanie mnie bym zrezygnował z jej wdrożenia, jest niemożliwe.
Że atak firm wspomaganych pieniądzem dodrukowanym, wycelowany w majątek znajdujący się na terytorium Polski trwa i że jeśli przed atakiem tym się nie obronimy, wdrażając tę koncepcję, to zostaniemy wykupieni do ostatniego przedsiębiorstwa, do ostatniego hektara ziemi, do ostatniego domu, do ostatniego mieszkania.
Skąd to wiem? Ponieważ jestem jasnowidzem. Ponieważ jasno widzę w dzień i ciemno widzę w nocy, dokładnie ... tak ... jak ... Ty.
Iskra
Nadal trwa rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy. "Biznes" na świecie kręci się w najlepsze, ale w naszym grajdole my, zaściankowcy nie mamy pojęcia, co to jest księżycowy pieniądz.
W naszym grajdole zwanym inaczej miastem Kędzierzyn - Koźle wiemy, że rano trzeba wstać i do pracy iść, bo inaczej pieniądze w portfelu, w jakiś nadprzyrodzony, przepraszam ... nadksiężycowy sposób same się nie namnożą. Pracujemy.

Pracujemy skutecznie. Rynek się stabilizuje. Słabi odpadają. Silni ugruntowują swoje pozycje. W naszym grajdole zwanym inaczej miastem Kędzierzyn - Koźle w zupełnie nieksiężycowy sposób liderzy swoich branż rosną jak grzyby w ciepłą, jesienną noc.
Maciek Żalik, Ten od plotera - pamiętasz - zatrudnia kolejne osoby. Widać, że rośnie. Gdy urośnie, trudno Go będzie zatrzymać. Darek i Marek Krot tworzą AMEX. Dzisiaj ich przedstawiciele śmigają po całej Polsce. Krzysiek Ledwoń pomaga budować Foto Jokera. Dzisiaj CEWE. Klaudiusz Kaida tworzy sieć konkurencyjną. Obsługuje już kawał Polski. Kto programuje Mu maszyny do wywoływania zdjęć? Oczywiście geniusz Maciek trzaskając w klawisze komputera tak szybko, jak trzaskają ziarna kukurydzy w automacie do popcornu. Widziałem. Jednak firma Klaudiusza gaśnie, ponieważ wybrał złego partnera. Kodak, światowy lider w branży foto nie zauważa, że ludzie wolą zdjęcia cyfrowe zamiast papierowych i zalicza globalną padaczkę. Jak to możliwe? A tak to możliwe. NOKIA też przegapiła moment, gdy klienci zdecydowali, że wolą mazać palcem po szybce, zamiast naciskać guziczki. Czy to oznacza, że to decyzje klientów znokautowały NOKIĘ i pogrążyły Kodaka? A co Ty myślisz, że o czym tu cały czas piszę? O tyłku Jennifer Lopez? Pobudka! To my, zwyczajni ludzie, tacy jak Ty i ja, mamy moc budowania i rujnowania nawet globalnych gigantów. Wiesz, czemu? Ponieważ przez nasze ręce przechodzi każdy, nawet najmniejszy grosz. Chodzi o to, że każdy, nawet największy globalny gigant coś sprzedaje, a my to kupujemy i w ten sposób decydujemy o tym, kto ten grosz od nas otrzymuje. Rozumiesz? Cały czas opisuję rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy.
Marek Wojciechowski tworzy Radio PARK. Jak? A tak. Własnym głosem, inteligencją i elokwencją. Skusił tym głosem najpierw słuchaczy, a potem reklamodawców. Mnie też. Mam nadzieję, że pójdzie z nami do Sejmu w tych wyborach. Bez Niego będzie ciężko. Fajna rodzina. Jego kuzynka Wioletta, to teraz dwie stacje TV, a Jej brat Przemek buduje hotele na Zanzibarze. W TVNie Go nie chcieli. Narozrabiał. Prawdę mówił? Był i jest ... Jacek Księżarek, Maciek Radwański, Andrzej Soczyński, Kamil Gohla, Andrzej Bandurowski, który gdy zrobił sobie zdjęcie z Andre Anastasim, to wyglądali jak bracia. Jest Michalec, który zaczął w tym samym roku, co my. Kochański, Jenderek, Thiel, Smolorz, Cylich. Te nazwiska w swoich branżach są w Polsce znane.
Zaczęła rodzić się siatkówka. Waldemar Wspaniały buduje potęgę Mostostalu, który potem nazywamy ZAKSĄ. Nazwiska siatkarzy zaczynają być znane na całym świecie. Świderski, Papke, Chadała, Szczerbaniuk, Serafin, Prus, Chodakowski, a potem już dużo, dużo, dużo później ... Semeniuk. Pamiętam jak Sławek Siemaszko, Ten z którym jechałem do Stambułu starym polonezem mówił, że ojciec Kamila zaplanował wychować Go na mistrza świata. No i wychował. To wszystko działo się w mieście dwie ulice na krzyż, ... a wymieniłem tylko tych, których znam. Fajny grajdoł?
****
Nadal mamy rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy. Miasto się rozwija dokładnie tak, jak życzyłby sobie tego Nasz Pan, Stworzyciel Świata, Który dyktuje mi teraz te wszystkie słowa i o Którym gdy wspominam, łzy napływają mi do oczu. Nie jestem idiotą. To przecież ja posługiwałem się określeniem matematyczna smukłość. Z matematycznego punktu widzenia prawdopodobieństwo tego, że wszystko wokół nas powstało przypadkiem, jest ... ujmę to tak ... nieskończenie nieprawdopodobne. Natomiast nieskończenie prawdopodobne jest to, że wszystko wokół nas zostało zaprojektowane i zbudowane zgodnie z tym projektem. To wiem, a cała reszta rzeczywiście jest wiarą.
Miasto się rozwija dokładnie tak, jak życzyłby sobie tego Nasz Pan, Projektant Świata. Rozwija się i rozwija ... a dlaczego się rozwija? Ponieważ to wszystko, co wypracowujemy własną pracą, pozostaje wśród nas. Gdy ktoś dostaje wypłatę, idzie do mojego sklepu albo do sklepu Józka lub Darka. Dziesiątki tysięcy wypłat ludzi pracujących, co miesiąc inwestowane były w miasto. Biznesy puchły od pieniądza. Dlaczego? Ponieważ nikt nas wtedy nie okradał. Mało w tamtym czasie było sklepów zagranicznych, w których wydawaliśmy pieniądze. Nasza praca zamieniona na banknoty nie była pakowana w walizki i wywożona do innych krajów. Nie musieliśmy pracować na kogoś. Pracowaliśmy na siebie. Zupełnie odwrotnie, niż dzisiaj, gdzie pracujemy więcej niż kiedyś, zarabiamy więcej niż kiedyś, a pieniądza wokół nas jest coraz mniej i jeśli ktoś rzeczywiście coś ma, to w większości przypadków jest to biznes zagraniczny, który istnieje tylko po to, by pakować nasze pieniądze w walizki, wywozić je za granicę, tam rozpakowywać, z powrotem zamieniać na naszą pracę i tą, naszą, pracą orać obce pola.
Czy pisząc to wszystko chcę powiedzieć, że wystarczy nas nie okradać z naszej własnej pracy, byśmy żyli w dostatku długo i szczęśliwie? Tak. To chcę wyraźnie powiedzieć. Chcę powiedzieć, że wystarczy oznaczyć niebieskimi naklejkami z białym piórkiem te sklepy, które nie wywożą walizkami naszych wypłat za granicę. W ten sposób będziemy wiedzieć, gdzie wydawać nasze, własne pieniądze i tylko tyle wystarczy, by Polska kwitła, a my, byśmy żyli w dostatku długo i szczęśliwie. Żart? W życiu. Słowa najpoważniejsze z poważnych. Za te słowa mogę stracić życie, ponieważ komuś, kto gdzieś tam zarządza sobie globalnie księżycowym biznesem za jakimś mahoniowym biurkiem najprawdopodobniej, może nie spodobać się to, co już napisałem, co jeszcze napiszę, a już na pewno to, co robię teraz i co zrobię w przyszłości.
****
Miasto się rozwija, ale my też nie pozostajemy z tyłu. Zaczynamy produkować własne metki na ubrania. Posiadając własne sklepy możemy przecież tworzyć własne marki. Producenci pokazują mi, jak to robić. Okazuje się, że moja wiedza też im się przydaje. Poprawiam kroje. Wpływam na kształt produkcji. Pomimo braku kredytów jakoś sobie radzimy. Czasami wydaje mi się, że cały towar na wszystkich sklepach to jeden wielki termin płatności. To nie przypadek. Staram się przekraczać wszystkie możliwe terminy, aż do granic zerwania współpracy z dostawcami. W ten sposób sklepy zaopatrzone są w największą, możliwą ilość towaru. W ten sposób nasza armada kilku sklepów pędzi naprzód na sto pięć procent mocy. Szybciej się nie da. To jest maksymalna, możliwa w tych warunkach prędkość rozwoju. Zarządzając w ten sposób globalną korporacją, na pewno byłbym uwielbiany przez zarząd i akcjonariuszy.
Pomimo trudności z płatnościami nie tracimy płynności. Kontrahenci znając nasze obroty nie zrywają z nami współpracy, wręcz przeciwnie, inwestują w nas swój, własny kapitał. Nie tracąc płynności możemy płacić ZUS-y i podatki w terminie, i w ten sposób otrzymywać zaświadczenia o niezaleganiu z opłatami wobec budżetu państwa. Takie zaświadczenia umożliwiają nam kształcenie dziewcząt, które uczą się w zawodzie handlowca. Gdybyśmy zalegali z opłatami wobec budżetu, ZUS nie zwracałby nam pieniędzy za kształcenie uczniów i wtedy przyjmowanie praktykantek nie byłoby opłacalne.
My się rozwijamy, firma Maćka geniusza się rozwija, miasto się rozwija, ale gdzieś tam, komuś, kto zarządza globalnie księżycowym biznesem za jakimś mahoniowym biurkiem najprawdopodobniej, nie podoba się to, co dzieje się w mieście Kędzierzyn - Koźle. Nie podoba się to, co dzieje się w innych polskich miastach. Nie podoba się to, co dzieje się w całej Polsce. Nie podoba się, ponieważ pozostawiając Polaków, przepraszam ... Maćków geniuszów samym sobie staną się kiedyś drugą Japonią. Trzeba coś z tym zrobić. Trzeba ich jakoś przydusić. Przydusić planem może już nie Balcerowicza, a planem bardziej ukrytym, bo urzędniczym. Wiesz, o jaki plan mi chodzi? Nie wiesz? To przypomnij sobie film Bromskiego Nikoś Dyzma. Ania Przybylska, Czarek Pazura, Andrzej Grabowski. Kojarzysz? Na pewno. Genialny obraz tamtych czasów. Kupujesz sobie ustawę w Sejmie. Tak ... na pstryknięcie palców.
Jaki był efekt tego planu? Całego nie znam i nie wierzę też, że był on sterowany zza jednego, mahoniowego biurka. To było zapewne wiele małych korupcyjnych planików, które owocowały zamykaniem niewidzialnych bramek dla firm polskich i otwieraniem tych bramek firmom zagranicznym. W jaki sposób? Pamiętasz jak kiedyś szyldy na hipermarketach zmieniały się co pięć lat? Wiesz po co? Oczywiście po to, by firmy zagraniczne mogły płacić do budżetu Rzeczypospolitej Polskiej jak najwięcej podatków, zgodnie z jak najlepiej pojętą etyką kupiecką.
Oczywiście takie duże numery, jak niepłacenie podatków przez największe firmy świata, bo to rzeczywiście duży numer, musiały wymagać korumpowania posłów w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej. Ile podobnych numerów w Polsce przeszło? Nie wiem, nie pytaj. Po prostu nigdy nie interesowały mnie afery. Zawsze koncentruję na tym, na co mam wpływ. Teraz opowiem Ci, w jaki sposób nasza firma została dotknięta tym planem, lecz z drugiej strony.
Był taki czas, gdy wprowadzono pewien przepis. Wymagał on od nas ewidencjonowania czegoś tam. Wydaje mi się, że była to ewidencja faktur zakupu towarów, ale pewności nie mam. Taka mała książeczka. Ta ewidencja nie była natomiast wymagana przez księgowość. Księgowość nie sprawdzała nas, czy tę książeczkę mamy, czy nie. Księgowość nic do tego nie miała. Jaki był tego efekt? Nie przykładaliśmy do tego żadnej wagi. Skoro księgowość tego nie wymaga, to znaczy, że nie jest to wymagane i tyle w temacie. Zapomnieliśmy o tym po prostu, bo nikomu do niczego nie było to potrzebne. Rozumiesz perfidię, przepraszam ... genialność tego przepisu? Ile firm dało się na to nabrać? Nie wiem. Co na to kontrola, która przyszła bardzo szybko sprawdzić, akurat, tę, książeczkę? Wyobraź sobie, że otrzymujemy mandat w wysokości bliskiej uwaga ... ośmiokrotności wypłaty pracownika. Czy o dużo? Wyjaśniam.
Sklep, ten największy, składał się w porywach do trzydziestokrotności wypłaty pracownika. Rozumiesz, jaki był to cios? Termin płatności chyba tydzień. Brak zapłaty z marszu windykacja. W ten sposób od razu tracimy płynność. W ten sposób nie mamy zaświadczenia o niezaleganiu z opłatami wobec budżetu. W ten sposób ZUS przestaje nam płacić za kształcenie uczennic, ale my musimy płacić uczennicom. Umowy przecież trzeba dotrzymywać. W ten sposób koszty przekraczają zyski i co miesiąc jest gorzej. Poznaję wszystkich komorników w mieście. Właściwie jest to początek końca. Zaczyna się wyścig. Albo komornicy zjedzą nas żywcem, wierząc oczywiście w to, że wykonują swoją pracę najlepiej jak potrafią, albo my zarobimy tyle, że spłacimy komorników, pomimo nadmiarowych, powiększających się co miesiąc kosztów.
Dla tych czytelników, którzy nie rozumieją, co się wokół nas się dzieje wyjaśniam, że przepisy z tamtych lat i te obecne również, mają tylko jeden cel. Z całą odpowiedzialnością podkreślam słowo ... JEDEN! Zniszczyć polską przedsiębiorczość po to, by wprowadzić na teren Polski obcą przedsiębiorczość po to, by zamieniać naszą pracę na banknoty, pakować w walizki i wywozić. Gdzie? Nie mam pojęcia, ale wiem po co. Otóż tylko po to, by te firmy, które na wprowadzaniu tych przepisów zarabiają, zarabiały jeszcze więcej. Dlaczego? Ponieważ tacy ludzie, jak my pracując w tych firmach i chcąc wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafią, muszą kosić konkurencję jak zboże, a że zbożem akurat w tym przypadku są polskie firmy, to jest nasz problem, a sukces tych, zagranicznych firm. Kto jest winny? Nikt. Każdy z nas chce postąpić prawidłowo i wierzy, że tak właśnie postępuje i właśnie to nazywamy procesem koncentracji. Świat się wali. Ludzie robią sobie nawzajem krzywdę tylko z tego powodu, że świat jest po prostu źle poukładany. Czy mamy szansę lepiej go poukładać? A co tutaj cały czas robię? Piszę o tyłku Jennifer Lopez?
****
Domyślasz się zapewne, że w całym tym zamieszaniu, zdarzało mi się od czasu do czasu mieć wolne chwile. Co wtedy robię? Zastanawiam się, dlaczego ludzie zachowują się tak, jakby im ktoś głupiego jasia do jedzenia dosypał. Świat, piękny świat, cudownie piękny, niewyobrażalnie piękny świat i ludzie. Ludzie, którzy za wszelką cenę chcą ten świat zniszczyć na miliony sposobów. Zero harmonii. Same dysonanse. No może nie same, ale to co dysonansem nie jest, od razu tak odbiega od rzeczywistości, że z automatu kojarzone jest z sektą odmieńców. Jedynym czymś co było, jest i będzie harmonią, jest rodzina, ale wtedy jeszcze tego nie zauważałem. Wtedy byłem piękny, młody i głupi. Teraz pozostało mi tylko to trzecie.
Szukając w sieci odpowiedzi, szukając niebieskiej lub może czerwonej tabletki, która wyjaśni mi, co z tym światem jest nie tak (wtedy nie wiedziałem, że w Hollywood też trwały poszukiwania), natrafiam na perłę. Grupa analityków, naukowców, studentów, może profesorów, z kilku dziedzin, analizuje, dywaguje, zastanawia się, który czynnik jako pierwszy pomoże zutylizować naszą nieszczęśliwą cywilizację. Wykluczają trzecią wojnę. Wykluczają przeludnienie. Wykluczają wyczerpanie zasobów. Wskazują tylko jedną możliwą przyczynę. Proces bogacenia się bogatych i ubożenia biednych, a na końcu tego procesu gdzieś w okolicach roku dwa tysiące siedemdziesiątego, globalny konflikt pomiędzy tymi, którzy mają wszystko i tymi, którzy nie mają nic. Brzmiało to przekonująco. Uwierz na słowo. Po zapoznaniu się z tą analizą, powiesiłem sobie na ścianie w sypialni ten obrazek. Wiedziałem już, czym jest proces koncentracji, przepraszam ... proces dosypywania ludziom głupiego jasia do jedzenia oczywiście.
Patrząc na ten obrazek codziennie zastanawiam się, czy można ten problem jakoś rozwiązać i o dziwo, rozwiązanie to widzę od pierwszej chwili bardzo wyraźnie. Pracuję przecież w handlu i wiem, że przecież wszystkie pieniądze przechodzą przez ręce zwykłych ludzi. Tych ludzi, którzy w procesie koncentracji mają stracić mieszkania, domy, samochody, firmy wszystko, a potem zbuntować się i w czasie tego buntu zniszczyć własność tej firmy, która im to wszystko zabrała, czyli dorobek naszej nieszczęśliwej przepraszam za powtarzanie się cywilizacji. Wiem, że to tylko kwestia czasu, gdy globalna społeczność rozumiejąc zagrożenie skoncentrowaniem własności w rękach jednej firmy, nie dopuści do tego, by drobni przedsiębiorcy stracili swoje interesy. W Polsce małe i średnie firmy to przecież dwie trzecie zatrudnienia i dwie trzecie wpływów do budżetu. Ludzie nie pozwolą, by ci ludzie zbankrutowali. Gdyby tak się stało, krajowy dług urósłby z czasem w nieskończoność, a to prosta droga do utraty niepodległości. Ludzie to nie idioci i zauważą, że mają wpływ na to, co dzieje się z ich pieniędzmi. Musi tylko nadejść odpowiedni na to czas. Tak wtedy myślałem i spałem spokojnie.
Dużo później trafiam na sporo innych analiz i dywagacji wielu innych osób na temat tego, gdzie zmierzamy jako ludzkość. Poznaję teorie filozofów. Poznaję Adama Smitha i Henrego Forda z początków działalności, to mnie bardziej interesuje. Poznaję Carnegiego i Cialdiniego, to interesuje mnie jeszcze bardziej. Przy okazji nadziewam się na Nostradamusa i innych profetyków. Dużo, dużo później poznając przepowiednię Teresy Neumann i Jej znane na całym świecie słowa ... iskra wyjdzie z Polski, dochodzę do wniosku (dosłownie w trakcie pisania tego rozdziału), że tą przesławną, oczekiwaną przez wszystkich iskrą wcale nie musi być człowiek. Że iskrą tą może być równie dobrze wymiana myśli pomiędzy dwoma osobami. Przeskok tych myśli. Przekazanie zaskoczenia z odkrycia faktu, że nie to co kupujesz, a to gdzie kupujesz, jest tą czerwoną czy może niebieską tabletką, której wszyscy poszukują, a której nikt znaleźć nie umie, a która wyjaśnia powód naszej, wspólnej, cywilizacyjnej nieszczęśliwości. Wpadł mi właśnie do głowy fajny przykład, który ilustruje to zdziwienie. Uważaj, bo zabieram Cię w krainę przyszłą, szczęśliwą nieszczęśliwie.
****
Wyobraź sobie, że proces koncentracji na świecie dotarł już bardzo daleko. Minął rok dwatysiące trzydziesty opisywany w książce Wielki Reset Klausa Schwaba. Dzieje się dokładnie to, co książka ta opisuje. Ludzie nie mają już własnych mieszkań, domów, samochodów, programów komputerowych, wszystkiego. Nie możesz zarabiać na posiadaniu samochodu, ponieważ nie jest on Twój. Musisz płacić comiesięczną ratę. Nie możesz zarabiać na posiadaniu mieszkania. Musisz płacić czynsz. Nie możesz zarabiać na posiadaniu programu w Twoim własnym komputerze. Jak nie zapłacisz raty, Twój komputer przestaje działać. W ten sposób zarabianie na posiadaniu czegokolwiek jest zlikwidowane. Nie odpoczniesz. Eksploatacja ludzi została doprowadzona do perfekcji. Na wszystkim zarabiają firmy, które są posiadaczami całej własności, ale ... firmy te nie stały się jeszcze jedną, globalną korporacją. Ten proces trwa i jeszcze potrwa jakieś ... kilkanaście lat.
W tym procesie Ty grasz jedną z głównych ról. Pracujesz w fabryce robaków. To pokarm dla ludzi. Twoim zadaniem jest kosić jak zboże producentów wołowiny. To konkurencja. W Waszym pięknym biurowcu, w mieście zapomniałem jakim, w Waszym biurze na przedostatnim piętrze stoją trzy biurka. Twoja koleżanka, ta która siedzi po lewej, kosi producentów wieprzowiny. Ta jest fajna. Lubisz ją. Ta z prawej kosi tych od drobiu. Ona nie jest fajna. Ona jest dziwna. Jest wegetarianką. Nie je mięsa, przepraszam ... robaków.
I tak sobie gdzieś tam na świecie pracujesz w jakimś szczęśliwym nieszczęśliwie lub nieszczęśliwym szczęśliwie wybierz sobie kraju, gdzie proces koncentracji trwa jeszcze wśród tych firm, które już dawno wykupiły od ludzi całą własność możliwą do wykupienia. Twój dzień nadal trwa. Jest trochę nudny. Jutro ma być zebranie i trzeba przedstawić pomysły jak postawić na nogi dział długopisów. Trzeba wymyślić, co zrobić, żeby ludzie płacili co miesiąc za ich używanie. Ale Ty nie chcesz iść na to zebranie. Uważasz, że to nieludzkie, że to skandal odebrać ludziom prawo do posiadania własnych długopisów. Przecież to własność osobista! Jak majtki! W życiu nie pójdziesz! Nie Twoje klimaty i tyle. Twój dzień trwa, a Twoja nieugięta postawa wzbudza szacunek wśród kolegów i koleżanek z pracy. Zyskujesz szacunek szefostwa. Mój też.
W tym samym czasie w jakimś kraju nad Wisłą, gdzieś tam na końcu świata. W kraju, o którym wszyscy na świecie zapomnieli, bo nikt w TV o nim nie mówi, ludzie nie zgodzili się na to, by wykosić jak zboże ich krajowe sklepy. Po prostu umówili się, że się na to nie zgadzają i tyle. Jak? A tak. Nie było z tymi Polakami dyskusji. Po prostu zjednoczyli się i nie pozwolili na to i już. Umówili się, że złotego zysku nie oddadzą. Złotego … co? Złotego zysku. Nie wiesz co to? Już wyjaśniam. Złoty zysk to ten, który zarabia firma, która sprzedaje Ci to, co i tak musisz codziennie kupić, bo potrzeba Ci tego czegoś do codziennego funkcjonowania. Złoty zysk to chłopaki z ostatniego piętra. Ostatnie piętro, szklane drzwi, samce alfa, złoty zysk, dział FMCG, rozumiesz. W ten sposób nie dało się wykosić jak zboże wszystkich firm w tym kraju i kraj ten pozostał ostatnim krajem na świecie, którego nie dało się wykupić do ostatniego mieszkania, ostatniego domu, samochodu, firmy, etcetera, etcetera, etcetera, ponieważ złoty zysk, złoty zysk to ten, który zarabiasz najłatwiej na świecie, nie myl tego z zyskiem księżycowym, księżycowy zysk jest kosmiczny i stąd nieziemska nazwa. Otóż ten złoty zysk pozostał w rękach polskich sklepów i nie dało się tego zysku w Polsce zamienić na banknoty, spakować w walizki i wywieźć do sejfu Twojego szefa, który ma lepsze biurko niż Twoje, bo mahoniowe. W ten sposób nawet największe kopalnie pieniędzy na księżycu nie pomogły wykosić, przepraszam ... odebrać własności polskim przedsiębiorcom i kraj ten pozostał, jako jedyny na świecie nie wykoszony do końca i dlatego ludzie w Polsce mogą posiadać samochody, mieszkania, firmy, o długopisach nawet nie wspominając, i Ty to wszystko teraz spokojnie mówisz do swojej koleżanki, której oczy powiększają się dwukrotnie ze zdziwienia, ponieważ ona nie może zrozumieć, jak Polacy na to wpadli, że nie to co kupujesz, a to gdzie kupujesz, jest tą czerwoną albo niebieską tabletką, której szukali w Hollywood, i właśnie to zdziwienie Twojej koleżanki na Twoje słowa, przepraszam ... Twój uśmiech w reakcji na moje słowa, może być tą iskrą, o której Teresa Neumann mówiła w swojej najsławniejszej przepowiedni dotyczącej losów Polski. Żart? W życiu. Zastanów się czy przypadkiem nie jest tak, że właśnie taki sposób pisania tekstu, jest najskuteczniejszym sposobem poinformowania Polaków, że nie tym co kupujemy, a tym gdzie kupujemy możemy zbudować wspólnie tę Polskę, której wszyscy pragniemy.
LE/12/02/2023/16/44