Toniemy
Mamy jesień 1999 roku. Wróciliśmy z wakacji w Italii, na które pojechaliśmy nowiutkim samochodem z pobliskiego salonu. Wszystko wydaje się łatwe i przewidywalne.

Sezon na koszulki się kończy, ale rozpoczyna się sezon jesienny, z którym poradzi sobie doskonale nasz koń pociągowy. Konia pamiętasz. Cztery kabiny. Facet z kijem. Baba Jaga.
Sezon jesienny to dla naszych sklepów okres żniw, który kończy się w grudniu. W grudniu natomiast mamy święta i czas prezentów. Domyślasz się zapewne, co to dla nas znaczy. Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Trzeba tylko co rano wstawać i do pracy chodzić.
Gdzieś w okolicach jesieni nastąpiło lekkie zachwianie. Któregoś dnia obroty na wszystkich sklepach spadły o blisko połowę. W kolejnym dniu to samo i tak przez tydzień, a potem już nigdy się nie podniosły. Na początku jakoś nie bardzo się tym przejmowałem. Wszystko przecież mieliśmy pod kontrolą. Pięć lat ciężkiej pracy powoli przynosiło efekty, ale ... te utrzymujące się dziwne spadki.
Dziwne spadki przestały być dziwne i stały się codziennością. Porównania rok do roku mają przecież jakąś wartość. Liczby nie kłamią. Spadki to już potwierdzona rzeczywistość.
Rozpoczynam poszukiwania winowajcy i znajduję. Okazuje się, że 50 kilometrów od naszego miasta otworzył się hipermarket Real. Jadę tam i co widzę? Tłumy ludzi. Zaczymam rozumieć, że liderem już nie jesteśmy. Zaczynam rozumieć, że mamy kłopoty. Te kłopoty to te same koszty, lecz niższe obroty, czyli niższe zyski. Niższe zyski przy tych samych kosztach wiesz, co to znaczy? Znaczy to, że nasze komornicze demony powrócą i że szanse na stabilizację są raczej nikłe.
Rozpoczyna się walka o klienta. Uruchamiam nowe bramki. Nowe jeszcze bardziej agresywne promocje. Zmiany wystroju. Wszystko to co działało wcześniej. Ale tym razem nic nie działa. Tracimy tylko pieniądze. Po prostu ilość osób, która nas odwiedza jest mniejsza o połowę i tyle. Walczymy tak długo, jak się da, ale nasza armia jest malutka, a zapasy amunicji, przepraszam ... pieniędzy, niewielkie. Bardzo szybko tracimy płynność. Okazuje się, że jesteśmy firmą o nóżkach mniej niż glinianych. Mamy potężne kłopoty. Kłopoty zupełnie niezrozumiałe mając w pamięci pracę wykonaną w ciągu całego roku. Zarobiliśmy przecież taką górę pieniędzy, że nawet takie spadki obrotów nie powinny być odczuwalne, a są i to wyraźnie. Tracę płynność. Towaru brakuje. Na płatności brakuje. Na życie brakuje. Na wypłaty brakuje. Myślę sobie, czas skończyć z tą walką z wiatrakami i zreorganizować się. Czas ciąć koszty. Zmniejszyć powierzchnię. Zmniejszyć zatrudnienie. Przetrwać trudny czas lub może dostosować się do tego trudnego czasu. Wyjścia nie ma. Tak przychodzi sezon grudniowy. Mijają święta Bożego Narodzenia. Mija nowy rok. Czas usiąść do rozliczeń rocznych. Czas zobaczyć, na czym stoimy.
W tamtym czasie robiłem takie rozliczenia raz w roku. Jeśli jesteś właścicielem firmy, to oczywiście rozumiesz, co to znaczy, ale pamiętaj, że to była moja pierwsza firma i nikt nie uczył mnie, jak należy ją prowadzić. Po prostu uważałem, że nie wprowadzając ścisłej kontroli okazuję pracownikom zaufanie. To zaufanie do pracowników skutkowało jednym, corocznym remanentem. Wcześniejsze pięć lat wskazywało, że była to droga słuszna.
Nasz sklep, ten największy trzystumetrowiec nie miał zamknięcia na noc. Był otwarty. Jak całe piętro. Wszystkie stoiska tak funkcjonowały. Ostatnia osoba wychodząca z pracy zamykała całe piętro. To był wtedy standard. Systemu klipsów antykradzieżowych też nie mieliśmy, ponieważ nasze wcześniejsze kłopoty finansowe sprawiły, że firma, która nam go wynajmowała, zrezygnowała ze współpracy. Nie było zatem żadnych zabezpieczeń na obu częściach trzystumetrowca. Teraz uważaj.
Zaczynam obliczać, ile mamy towaru na wszystkich sklepach i jaka była sprzedaż roczna. W ten sposób obliczam, czy ilość towaru, który powinien pozostać na sklepach, zgadza się ze stanem obecnym. Okazuje się, że braki towaru na obu częściach trzystumetrowca, to równowartość pięćdziesięciu tysięcy złotych. Dociera do Ciebie suma? To mniej więcej pięćdziesięciokrotność wypłaty. Tyle kosztował wtedy średniej klasy samochód. Gigantyczne pieniądze. Za te pieniądze można by zatowarować dwa sklepy. Pamiętam, że gdy cyfra ta dotarła do mojego umysłu, zrobiło mi się gorąco. Dosłownie. To było takie uczucie, jakbym dowiedział się, że umieram, bo tak rzeczywiście było. W sensie zawodowym oczywiście. Sprawdzałem potem te dane kilkukrotnie. Nie chciały być inne. To było mniej więcej tak, jakby ktoś uderzył mnie kijem baseballowym w głowę. Pamiętam dokładnie uczucie poddania się. Uczucie obojętności nawet wobec śmierci fizycznej. Totalny brak ochoty do dalszej walki. Po prostu dotarło do mnie, że te kłopoty, które mam, pochodzą z zupełnie innego miejsca, niż przypuszczałem. Zrozumiałem, że jestem idiotą, który nie nadaje się do zarządzania firmą. Gdy zobaczysz kiedyś menela na ulicy, który dawniej był człowiekiem z sukcesami, a teraz jest wręcz przeciwnie, to znaczy, że życie go złamało i że po prostu nie poradził sobie z tym, co przeżył.
Jak sądzisz, po co opisuję swoją największą, jak na razie zawodową klęskę? Czy po to, by oskarżyć moich byłych pracowników o kradzież? Absolutnie nie. To był zgrany zespół. Świetne dziewczyny. Nie uwierzyłem w to, by którakolwiek z Nich mogła być zdolna do czegoś takiego. Miałem rację. Po wielu latach dotarły mnie opinie o tym, że nasz trzystumetrowiec był uważany za najłatwiejszy sklep do okradania w mieście. Po co zatem ten przykład?
Chodzi o to, że nasza Polska znajduje się dzisiaj w podobnej sytuacji co nasz trzystumetrowiec kiedyś. Jesteśmy okradani. Jesteśmy okradani z powodu niewiedzy. Dokładnie tak, jak był okradany nasz największy sklep. Pozwalaliśmy na okradanie nas, ponieważ nie wiedzieliśmy, na czym ten proceder polegał. Dokładnie w ten sam sposób my, Polacy pozwalamy na okradanie nas obecnie. Pozwalamy na to, ponieważ po pierwsze nie bardzo orientujemy się, na czym ta kradzież polega, a po drugie dlatego, ponieważ nie mając na to wpływu, po prostu omijamy ten temat.
Okradani
Spróbujmy teraz nie omijać tematu, który nas boli.
Nasze wypłaty. Dlaczego są niskie? Ponieważ uważamy je za niskie porównując je z wypłatami w krajach bogatych.

Dlaczego wypłaty w krajach bogatych są wyższe niż w krajach biednych? Ponieważ firmy z krajów bogatych zdobywając pieniądze za granicą, mogą we własnym kraju płacić pracownikom wiecej, niż płacą pracownikom w tych krajach, w których te pieniądze zdobywają. Bogaty kraj - wysokie wypłaty. Biedny kraj - niskie wypłaty. Bogaty kraj to taki, do którego płyną pieniądze z zewnątrz. Biedny kraj to taki, z którego pieniądze są wyprowadzane. Bogaty kraj to na przykład Niemcy. Biedny kraj to na przykład Polska.
Co należy zrobić, by Polska stała się krajem bogatym wiedząc, że polskie firmy nie są w stanie zdobywać pieniędzy za granicą, ponieważ nie są w stanie konkurować na rynkach zagranicznych z firmami zagranicznymi mając zbyt małe zaplecze kapitałowe? Mamy tylko jedno wyjście. Musimy zapomnieć o przywożeniu pieniędzy do Polski, ponieważ w obecnych warunkach nie jest to możliwe i skupić sie na tym, by nie pozwolić wywozić naszych pieniędzy za granicę, ponieważ w obecnych warunkach jest to możliwe.
Na czym polega ograniczenie wywożenia pieniędzy z naszego kraju? Na początek szukamy rozwiązań najprostszych. Szukamy tego miejsca, gdzie odpływ pieniądza jest największy. Największy odpływ generują nasze codzienne zakupy, które robimy w większości w sklepach zagranicznych. W ten sposób zyski tych sklepów wyprowadzane są do tych krajów, z których te sklepy pochodzą.
Jak to zmienić? Należy omijać szerokim łukiem sklepy zagraniczne i kupować dosłownie wszystko co tylko możliwe w sklepach polskich.
Jak to robić, skoro polskich sklepów z nielicznymi wyjątkami już praktycznie nie ma? Należy je stworzyć od podstaw.
Jak tego dokonać? Jak zawsze należy zacząć od czegoś najłatwiejszego. Należy zacząć od stworzenia najpopularniejszego miejsca kupowania w polskim internecie zbudowanego wyłącznie z tych polskich firm, które w większości pozostawiają zysk z handlu w Polsce.
Jak stwierdzić, która firma w większości pozostawia zysk z handlu w Polsce, a która tego nie robi? Wystarczy
ten prosty weryfikator.
Jak przekonać polskie firmy do uczestnictwa w stworzeniu najpopularniejszego miejsca kupowania w polskim internecie, skoro za przywilej ten należy zapłacić? Należy zabrać wśród Polaków milion głosów poparcia dla tej koncepcji.
Czy milion głosów poparcia wystarczy, by polscy przedsiębiorcy połączyli siły i zbudowali w ten sposób najpopularniejsze miejsce kupowania w polskim internecie? Tak, ponieważ ten milion głosów poparcia to równocześnie milion świadomych klientów, którzy świadomie będą kupować w polskich firmach uczestniczących w stworzeniu tego miejsca.
Dlaczego uczestnictwo w budowie największego polskiego sklepu jest płatne? Ponieważ za pieniądze te kupujemy i budujemy lokale wielkości dyskontów i stawiamy je w pobliżu sklepów zagranicznych. Następnie wynajmujemy te lokale już istniejącym sieciom sklepów należących do polskich firm, a następnie oddajemy Polakom udziały w tym przedsięwzięciu. W ten sposób nigdy nie zabraknie nam pieniędzy, ponieważ na każdym kolejnym lokalu zarabiamy. W ten sposób będziemy kontynuować tę działalność tak długo, aż przekażemy całą infrastrukturę handlu w ręce polskich przedsiębiorców. W ten sposób polskie sieci sklepów wynajmujące te lokale osiągną przewagę nad sieciami zagranicznymi. W ten sposób polskie sieci sklepów w naturalny sposób będą zaopatrywać się u polskich producentów. W ten sposób polscy producenci urosną w siłę, a następnie będą zdolni konkurować na rynkach zagranicznych z firmami zagranicznymi i w ten sposób wzbogacone polskie firm konkurując ze sobą na zasadach rynkowych, zmuszone będą płacić nam wszystkim wyższe wypłaty tutaj w Polsce.
Czy to wystarczy, by z punktu widzenia zwykłego obywatela, Polska stała się bogatym krajem? Nie to za mało.
Co należy zrobić? Czekaj na film: "Starter".
CDN ...
Wszelkie treści niniejszej witryny objęte są prawem autorskim i podlegają ochronie na mocy „Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych” z dnia 4 lutego 1994 r. (Tekst ujednolicony: Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631)
© Copyright SSTG.pl
1994-2023r